poniedziałek, 6 maja, 2024

Powyborczy „list do redakcji”

Share

Szanowna redakcjo!

Pozwolę sobie na refleksję powyborczą. Do przewidzenia było, że PiS wygra wybory bez uzyskania większości. Po 8 latach rządzenia krajem, poważnych błędach w polityce zagranicznej, 2 latach epidemii i dezorganizacji służby zdrowia, Polacy mogą oczekiwać zmian i szukać alternatywy. A orły z Nowogrodzkiej oraz propagandziści z TVP szli w zaparte i zamiast punktować Trzecią Drogę (np. ostrzegać wyborców przed Hołownią, który chce zlikwidować gotówkę (co zapowiadał w jednym z wywiadów radiowych), czy Kamyszem, ministrem pracy w rządzie Tuska, który podniósł kobietom wiek emerytalny o 7 lat), oni grillowali Tuska (co i tak nie działało na jego wyborców) i na koniec kampanii odpalili haki na Konfederację zamykając sobie definitywnie drogę do ewentualnej współpracy w przyszłości. Ta ostatnia uzyskała niższy wynik od spodziewanego również przez kardynalne błędy w strategii wyborczej.

Pójście Konfederacji

w kierunku centrum i niespójny przekaz (Mentzen jednego dnia mówi, że Putin to zbrodniarz i nie ma problemu ukrainizacji Polski by na końcówce kampanii domagać się zniesienia socjalu dla Ukraińców), próba wyciszania tematów tożsamościowych jak zabijanie dzieci nienarodzonych (aborcja), ukrainizacja Polski, szczepienia, nielegalny lockdown, obrona gotówki, sprzeciw wobec ideologii LGBT okazał się strategią błędną.

Sławomir Mentzen pozyskał na TikToku i twitterze młodych wyborców na chwilę jako rozsądny pan mówiący sensowne rzeczy o gospodarce i podatkach. Gdy tylko wyborcy ci poznali światopogląd liderów Konfederacji, a media głównego ścieku wylały na nich hektolitry szamba, wówczas wyborca taki szukał alternatywy i znalazł kandydatów na listach Trzeciej Drogi, którzy także mówili o dobrowolnym ZUSie, ułatwieniach dla małych i średnich przedsiębiorstw, czy na listach PO mówiących o VAT tylko od zapłaconej faktury i o tym, by chorobowe było od pierwszego dnia płacone przez ZUS, a nie przez pracodawcę (kwestia wiarygodności tych zapowiedzi to temat na osobny felieton).

Nie wiem, jaki „geniusz” polityczny wymyślił, by partia mająca na listach Janusza Korwin-Mikkego, Grzegorza Brauna, Tomasza Stalę, czy Witolda Tumanowicza (mających w przeszłości na koncie dość wyraziste poglądy mogące odstraszać centrowych wyborców), a także osoby chcące rozliczyć lockdown, maseczkozę itp. itd., której liderzy kilka lat temu podpisali Akt Konfederacji Gietrzwałdzkiej, próbowała pozyskać wyborców centrowych, których interesuje jedynie gospodarka i podatki.

To tak nie działa. O gospodarce, podatkach, ogólniki o ułatwieniu prowadzenia działalności gospodarczej mówią wszyscy, no może poza Lewicą. I wiara, że przegoni się dużych graczy, wydających miliony złotych na profilowanie wyborców, marketing polityczny, mających po swojej stronie spółki skarbu państwa, samorządy, think tanki, media, a także służby specjalne i haki na przeciwników, była naiwnością jak nie GŁUPOTĄ.

Lewa strona sceny politycznej

nie popełniła tego błędu. Lewica wiedziała, że tylko radykalizacja, WYRAZISTY przekaz może pozwolić wejść do Sejmu i uzyskać przyzwoity wynik.

Na listach lewicy byli komuniści, radykalne feministki i aborcjonistki. Znalazło się też miejsce na liście dla Jany Shostak (oczywiście w najbardziej lewackim mieście w Polsce, czyli Poznaniu), wyrzuconej wcześniej z list PO za postulat legalnej aborcji aż do 9 miesiąca ciąży. Jak widać taki postulat nie przeszkadzał wyborcom lewicy.

Nie przeszkadzały im też poglądy marksistów z partii RAZEM, co potwierdzają wyniki wyborów. Politolodzy już mówią o RAZEMizacji lewicy, czyli o umacnianiu się wewnątrz Lewicy frakcji partii Razem ideowego komunisty Adriana Zandberga, który w młodości biegał na demonstracje w koszulce z Karolem Marksem. Przeczytajmy zresztą interesujący artykuł w Interii.

Cyctat publikacji z Interii

– Mamy markę osobistą – mówi Interii posłanka Paulina Matysiak, kiedy pytamy ją o przyczyny wyborczego sukcesu Razem. Jak twierdzi, politycy jej formacji zyskali miano osób, które są wierne swoim poglądom, wiarygodne i przewidywalne w tym, co robią. – Razemki to jest marka, zaufanie ludzi i merytoryka. Ludzie się śmieją, że jesteśmy partią doktorantów, prymusów, ale bardzo dobrze, że mamy wykształconych ludzi, którzy chcą wziąć sprawy kraju w swoje ręce – uważa.

– Nasza odpowiedzialność, jako polityków, to iść do ludzi z propozycjami i przekonywać ich do tych propozycji. Tak widzimy politykę i to podejście daje nam sukcesy – z uśmiechem stwierdza poseł Adrian Zandberg. Po chwili współprzewodniczący Razem dodaje: – Mój optymistyczny wniosek z tej kampanii jest taki, że jako Razem możemy pójść dalej. Nie ma dla nas zaklętych rewirów.

Zaklętych rewirów nie było dla Razem we właśnie zakończonych wyborach parlamentarnych. Spójrzmy na liczby. Cała lewicowa lista otrzymała łącznie 1,86 mln głosów. Siódemka posłów i posłanek Razem – niemal 218 tys. Wspomniane grono zrobiło zatem prawie 12 proc. wyniku całej, liczącej 912 nazwisk, listy. A przecież nie liczymy w tym przypadku wielu polityków i polityczek Razem, którzy na Wiejską się nie dostali.

Idźmy dalej. Średnia liczba głosów na każdego z siedmiorga parlamentarzystów Razem to 31,14 tys., podczas gdy w przypadku pozostałych 19 posłów i posłanek Lewicy jest to 23,48 tys. Uśredniając – przedstawiciele Razem uzyskiwali o jedną trzecią wyższe poparcie od swoich kolegów i koleżanek z Nowej Lewicy. Co więcej, trzy z czterech najwyższych wyników przedstawicieli lewicowej koalicji padły udziałem ludzi z Razem – Adriana Zandberga (64 435), Doroty Olko (44 188) i Darii Gosek-Popiołek (39 054).

Czytaj więcej na https://wydarzenia.interia.pl/raport-wybory-parlamentarne-2023/news-razemizacja-lewicy-wybory-zmieniaja-uklad-sil,nId,7094872

**

Wyborcy chcą w Sejmie ideowych

A zatem, wniosek jest jednoznaczny – wyborcy chcą w Sejmie ideowych, wyrazistych polityków, zwłaszcza, jeśli są to ugrupowania o profilu wyraźnie lewicowym jak Lewica lub prawicowym jak Konfederacja.

Można powiedzieć, że podobna sytuacja jak wewnątrz Lewicy występuje na listach Konfederacji, gdzie kandydaci Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna, łącznie z samym liderem, uzyskali bardzo dobre wyniki.

Korona miała 6 JEDYNEK na listach do Sejmu (na 41 okręgów wyborczych), z czego 4 osoby uzyskały mandat poselski (tj. Grzegorz Braun, Włodzimierz Skalik, Roman Fritz i prof. Andrzej Zapałowski). Na 20 okręgów, gdzie przedstawiciele Nowej Nadziei startowali z pierwszego miejsca, jedynie w 8 okręgach udało się uzyskać mandat poselski, przy czym jeden z nich należy do Grzegorza Płaczka (okręg Katowice), który formalnie jest bezpartyjny a zasłynął głównie jako lider protestów przedsiębiorców przeciwko lockdownowi (postulaty podobne w wielu punktach do Korony).

Nieco lepiej poradzili sobie kandydaci Ruchu Narodowego. Na 15 okręgów wyborczych, gdzie narodowcy byli liderami list Konfederacji mandat poselski uzyskało 6 kandydatów, w tym poseł Krzysztof Bosak na Podlasiu.

To jasne wskazanie, w jakim kierunku powinna iść dalej Konfederacja, a jest to kierunek wytyczony przez najbardziej ideową, antysystemową, patriotyczną frakcję, której wyborcy uodpornieni są na telewizyjną propagandę ze strony gadzinowych mediów i oczekują wyrazistego przekazu oraz działań w kierunku obrony suwerenności Polski, gotówki, zapobieganiu podmiany etnicznej obywateli, realistycznej, wielowektorowej polityki zagranicznej.

Zresztą znamienna była konwencja Konfederacji z czerwca 2023, na której Grzegorz Braun dostał największe brawa wśród publiczności za słowa: „stop WHO, stop NWO, stop ukrainizacji Polski i stop banderyzacji polskiej racji stanu,” a sondaże dawały wówczas ugrupowaniu ponad 15%. Zjazd sondażowy zaczął się po zapowiedzi usunięcia z list ideowych działaczy społecznych jak Justyna Socha (prezes Stop NOP zaangażowana w nagłaśnianie przypadków powikłań poszczepiennych oraz wspieranie uczciwych lekarzy, którzy nie sprzedali się mafii farmaceutycznej i chcieli dochować wierności przysiędze Hipokratesa jak Katarzyna Tarnawa-Gwóźdź, prof. Jan Talar, prof. Andrzej Frydrychowski) i Sebastian Pitoń (lider góralskiego Veta, czyli otwarcia knajp i restauracji w czasie tzw. pandemii, gdy Niedzielski rozporządzeniami zamykał gospodarkę, a bezduszni urzędnicy w Zakopanem nakładali nielegalnie mandaty na restauracje, straszyli przedsiębiorców policją i ich nękali), czy środowisk popularyzujących wiedzę o Kresach jak dr Lucyna Kulińska i wstawienie bezideowych karierowiczów jak Wipler i młody Banaś oraz spadów z innych ugrupowań jak Tyszka, czy Siarkowska.

Czy liderzy Konfederacji wyciągną z tego właściwe wnioski? I na kolejne wybory zaproszą na listy działaczy społecznych, niepodległościowych, antysystemowych, ojców walczących o prawa dzieci do kontaktów z obojgiem rodziców oraz z systemową dyskryminacją mężczyzn, rolników (wprawdzie też byli w 2023 na listach Konfederacji ale zbyt mało widoczni i nie zapraszani na debaty do mediów, ostatecznie Rafał Foryś, prezes Fundacji Rolnik Handluje https://www.rolnikhandluje.pl/ nie uzyskał mandatu poselskiego pomimo startu z pierwszego miejsca listy w okręgu radomskim)?

Zobaczymy.

Wyniki wyborów pokazują przede wszystkim to, że potrzebna jest mrówcza praca u podstaw. Od tego w 2015 roku zaczynał Grzegorz Braun, gdy ledwie udało mu się uzbierać 100 tysięcy podpisów, by mógł wystartować w wyborach prezydenckich. I mimo embarga medialnego i nieobecności w mediach w 4 lata zbudował od zera ogólnopolską partię polityczną, która wprowadziła do Sejmu 4 posłów łącznie z liderem.

Czytaj więcej

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Nowości