Polska próbując uniezależnić się od dostaw strategicznego nośnika energetycznego jakim jest gaz ziemny wyłącznie z Rosji od kilku lat buduje gazoport w Świnoujściu. Posłuchajmy historii związanej z gazem, która w państwie poważnym nie powinna się zdarzyć.
Decyzja o budowie gazoportu zapadła pod koniec roku 2006, czyli jeszcze za rządu PiS. Budowa terminalu LNG (ang. Liquefied Natural Gas) została uznana przez Radę Ministrów za inwestycję strategiczną dla Polski ze względu na potrzebę uniezależnienia się od jednostronnych dostaw gazu z Rosji.
W lipcu 2010 Polskie LNG, powołana do budowy i eksploatacji terminalu LNG w Świnoujściu (Polskie LNG S.A.), zakończyła proces wyboru generalnego wykonawcy inwestycji. Podpisana została umowa z konsorcjum: Saipem S.p.A. (Włochy) – Saipem SA (Francja) – Techint Compagnia Technica Internazionale S.p.A. (Włochy) – Snamprogetti Canada Inc. (Kanada) – PBG SA (Polska) – PBG Export Sp. z o.o. (Polska). Zadaniem konsorcjum jest wybudowanie terminalu LNG w Świnoujściu oraz przekazanie go do użytkowania – z ustalonym początkowo terminem 30 czerwca 2014.
23 marca 2011 r. premier Donald Tusk dokonał oficjalnego położenia kamienia węgielnego pod budowę. We wrześniu 2013 roku wcześniej ustalona data oddania została przesunięta na 30 grudnia 2014 roku. Obecnie coraz częściej mówi się, że prace budowlane zakończą się dopiero w drugiej połowie 2015, a może nawet w 2016 roku. Pośredniej odpowiedzi na pytanie dlaczego w ogóle doszło do opóźnienia udziela nam stenogram podsłuchanej rozmowy byłego wiceprezesa zarządu ds. korporacyjnych PGNiG Andrzeja Parafianowicza z byłym ministrem transportu Sławomirem Nowakiem. Dowiadujemy się z niej, że rząd Tuska podpisał bardzo niekorzystne umowy na realizację terminalu LNG w Świnoujściu. Pozwalają one głównemu wykonawcy (który okazał się być powiązany biznesowo z Rosjanami) praktycznie bezkarnie opóźniać realizację tej inwestycji. Podczas nagranej rozmowy pada nawet stwierdzenie, że nasz kraj będzie mógł odbierać gaz z Kataru dopiero w 2017 roku.
Analizując te informacje widać, że decyzję podjęto za rządu PiS, jednak w 2007 roku rządy w Polsce przejęła PO i kontynuowała projekt swoich poprzedników tak skutecznie, że budowę rozpoczęto w 5 lat po podjęciu decyzji o jej uruchomieniu. W tak zwanym międzyczasie miały miejsce ciekawe wydarzenia.
Gazociąg Nord Stream
29 sierpnia 2006 r. rosyjska firma Gazprom oraz niemieckie firmy E.ON Ruhrgas i BASF podpisały w Moskwie porozumienie końcowe dotyczące budowy Gazociągu Północnego i utworzenia konsorcjum Nord Stream. Porozumienie było poprzedzone podpisaniem 8 września 2005 r umowy o rozpoczęciu budowy Gazociągu Północnego. Gazociąg biegnąc po dnie Bałtyku przecina tory wodne prowadzące do polskich portów. Z przesłanego do Polski pisma od ministerstwa transportu z Niemiec wynika, że rura nie stanowi zagrożenia dla portów w Świnoujściu i Szczecinie i nadal będą one osiągalne dla statków o dużym zanurzeniu, jednak możliwe, że będzie konieczna zmiana toru ich przepływania w stosunku do obecnego. Okazuje się, że odpowiednio głębokie tory przepływu będzie można znaleźć na niemieckich wodach i związane jest to z wydłużeniem trasy dopływu do polskich portów o około 10 km. Sprawa ułożenia rury na dnie dotyczy tylko podejść do polskich portów. Rurociąg przebiegający przez inne akweny żeglugowe będzie wkopany w dno morskie, np. na terenie wód niemieckich znajdzie się nawet na głębokości 5 m pod dnem morskim.
Polsko-Rosyjska umowa gazowa
29 października 2010 r. ówczesny wicepremier Waldemar Pawlak podpisał z wicepremierem Rosji Igorem Sieczinem nową umowę gazową. Waldemar Pawlak podpisał skrajnie niekorzystną umowę na mocy, której dostawy gazu z Rosji po pierwsze przekroczyły polskie zapotrzebowanie. Ponieważ strona polska nie może gazu sprzedawać, surowiec będzie musiał być w Polsce magazynowany i przechowywany. Tym samym, aby nie zwiększać i tak zbyt dużej ilości gazu, trzeba będzie zrezygnować z zakupów spotowych z Norwegii i z wydobycia gazu w Polsce (przez lata z tych dwóch nierosyjskich źródeł pochodziła reszta gazu wykorzystywanego w naszym kraju). W ten sposób rząd Polski zrezygnował z dywersyfikacji źródeł gazu i całkowicie uzależnił nasz kraj od dostaw Gazpromu.
Po drugie: zmniejszono kontrolę Polski nad strategiczną spółką EuRoPol Gaz SA poprzez zobowiązanie się do podziału jej akcji po połowę między PGNiG a Gazprom i wprowadzenie skrajnie niekorzystnych dla Polski zapisów dotyczących podejmowania decyzji.
Po trzecie: rząd Polski zgodził się na ceny za przesył nie uwzględniające unijnych przepisów, co może narazić nasz kraj na wysokie kary nałożone przez Komisję Europejską.
W końcu po czwarte: anulowano Gazpromowi 1,2 miliarda złotych długów. Dodatkowym elementem kompletnie niekorzystnym dla Polski była wynegocjowana cena gazu uzależniona od cen ropy. Jesienią 2011 roku cena gazu wynosiła około 360 USD za 1 tys. m3, a od 2012 roku przekroczyła 500 USD za 1 tys. m3. Oczywiście w Polsce nic o tym nie wiemy, relacje handlowe z Gazpromem są owiane tajemnicą, a jak kształtują się ceny po jakich kupujemy gaz z Rosji możemy się na przykład dowiedzieć z rosyjskich mediów, które piszą o takich cenach gazu sprzedawanego za granicę. Średnia cena gazu sprzedawanego do Europy Zachodniej na koniec lutego 2012 roku wzrosła do 440 USD za
1 tys. m3 czyli w stosunku do lutego 2011 roku wzrost ten wyniósł aż 33,7% jednak dla Polski poziom wzrostu cen jest jeszcze wyższy, ponieważ cena dla Polski przekroczyła 500 USD za 1 tys. m3. Za sprawą Waldemara Pawlaka mamy więc do czynienia z gigantyczną aferą.
Drobne podsumowanie
Sytuacja wygląda więc następująco. Polska dążąć do uniezależnienia się od gazu z Rosji planuje budowę gazoportu w Świnoujściu. Rozpoczęcie budowy ślimaczy się, w czym maczają palce Rosjanie. Kreml pośpiesznie finalizuje budowę gazociągu Nord Stream, który odcina ciężkim tankowcom wiozącym gaz LNG do Świnoujścia bezpośrednią drogę do polskiego portu. Dodatkowo za sprawą wicepremiera Waldemara Pawlaka Polska podpisuje skrajnie niekorzystną umowę na dostawy gazu z Rosji. Obecnie dzięki Pawlakowi w dużej mierze finansujemy naszymi zakupami wojnę na Ukrainie. Teraz najświeższe wydarzenie związane z gazem, które pognębia nas zupełnie. Katarski dostwca gazu LNG sprzedał swój kontrakt amerykańskiemu bankowi Merrill Lynch. Poniżej nieco więcej szczegółów.
Wisienka na torcie – Amerykanie wkraczają do akcji
PGNiG, mimo że nie odebrał pierwszego transportu gazu z Kataru, który miał się znaleźć w Świnoujściu w czerwcu tego roku, tak czy inaczej musi za niego płacić. Wynika to z konstrukcji kontraktu na dostawy gazu, jaki polski monopolista podpisał z Katarczykami. Kontrakt ten zawiera bowiem klauzulę „take or pay” (bierz lub płać), która wymusza na odbiorcy – czyli PGNiG – płacenie za zakontraktowany surowiec nawet wtedy, gdy nie zostanie on odebrany. Dlatego, aby zminimalizować straty, PGNiG rozpoczął negocjacje z gazoportem w Rotterdamie, aby tam odbierać gazowe przesyłki z Kataru. Ponadto zaczął wysyłać sygnały do Kataru z pytaniem, czy ewentualnie mógłby odsprzedać zakontraktowany gaz innym podmiotom. Na tym tle mogły się pojawić kwestie sporne, bowiem w kontraktach na dostawę gazu często stosuje się klauzulę zakazującą podmiotowi kupującemu gaz, dalszej jego sprzedaży lub reeksportu. Katarczycy widząc, że mają do czynienia z kłopotliwym kontrahentem, a jednocześnie nie chcąc renegocjować umowy i tworzyć niebezpiecznego dla ich biznesu precedensu demoralizującego innych kontrahentów, którzy mogliby zażądać podobnych zmian w swoich umowach, postanowili odsprzedać kontrakt innemu podmiotowi (czego zapewne „spece” z PGNiG nie wyłączyli przy negocjacjach). W ten sposób na horyzoncie pojawił się Merrill Lynch, który inwestuje swoje pieniądze tylko wtedy, gdy stopa zwrotu jest spora i bez ryzyka. W przypadku „kontraktu katarskiego” stopa ta może być gigantyczna. Nie wykluczone bowiem, że bank ten będzie chciał dostarczać do Świnoujścia (gdy budowa gazoportu zostanie w końcu ukończona) tani gaz z USA (obecnie ok. 80-100 $ za 1 tys. m3), żądając za niego ceny „wynegocjowanej” z Katarczykami, czyli ok. 650 $ za 1 tys. m3, a wszystko przez 20 lat (bo na tyle pierwotnie zawarto kontrakt). Dodatkowo Amerykanie definitywnie nie zgodzą się na wyłączenie klauzuli „take or pay”, przez co PGNiG będzie musiał zapłacić nawet za gaz, którego i tak nie dostanie, bo terminal w Świnoujściu będzie jeszcze budowany przez minimum kilkanaście najbliższych miesięcy.
Cytując klasyka z pomysłu dywersyfikacji dostaw gazu został „ch…j, d…pa i kamieni kupa”.
źródła:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Terminal_LNG_w_Świnoujściu
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gazociąg_Północny
http://paliwa.inzynieria.com/cat/1/art/16457/gazociag-polnocny-przez-tor-wodny-do-portow-polskich-
http://nczas.com/publicystyka/kulisy-umowy-gazowej-miedzy-polska-a-rosja/
http://biznes.interia.pl/kraj/news/wielki-brat-rzucil-nas-na-kolana,1609318,4200
http://wpolityce.pl/polityka/129671-za-gaz-placimy-jak-za-przyslowiowe-zboze-to-skutek-umowy-ktora-w-grudniu-2010-wicepremier-pawlak-podpisal-ze-sieczinem
http://niewygodne.info.pl/artykul4/01692-Niekompetencja-rzadzacych-warta-miliardy-dolarow.htm