11 lipca obchodziliśmy okrągłą siedemdziesiątą rocznice Rzezi Wołyńskiej, a dokładniej jednego z jej najbardziej dramatycznych aktów – krwawej niedzieli.
Obie te nazwy są sugestywne i od razu uruchamiają w wyobraźni obrazy brutalne. Nazwanie wydarzeń wołyńskich rzezią nie jest przesadą, bo to, co się wydarzyło w lecie 1943 roku było rzezią. Była to olbrzymia zbrodnia na narodzie polskim, zginęło wtedy według ostrożnych szacunków około 50 tysięcy polaków, choć monumentalne dzieło Władysława i Ewy Siemiaszko Ludobójstwo podaje dane o wiele bardziej przerażające – liczba zabitych sięgnęła nawet do 200 tysięcy. Nie tylko dane są przerażające, ale także to, że zbrodni dokonano na cywilach, na bezbronnych chłopach, kobietach i dzieciach. Zabijano, palono, gwałcono, a wszystko to na rozkaz trzech ludzi – Dmytra Klaczkiwskiego, Wasyla Iwachowa oraz Iwana Łytwynczuka. Cała ta trójka była w ścisłym kierownictwie OUN-B (Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów) a dokładniej frakcji „banderowców”, nazwanej tak ze względu na swojego szefa Stepana Banderę. Wykonawcami planu byli ludzie OUN-B, jej zbrojnego ramienia – UPA (Ukraińska Armia Powstańcza) i dołączający do nich zwykli chłopi ukraińscy, którym wmówiono, że Lachy, to ich najwięksi wrogowie. Rozkazy mówiły wprost – wyrżnąć każdego Polaka. Jedną z pierwszych zaatakowanych wsi był Dominopol, gdzie oddziały UPA za pomocą siekier wymordowała około 220 polaków, takich historii było mnóstwo, wszędzie szalała śmierć, którą nieśli Polakom banderowcy.
Czy więc nie było to ludobójstwo? Co w takim razie oznacza ten termin? Według definicji z II artykułu Konwencji ONZ w sprawie Zapobiegania i Karania Zbrodni Ludobójstwa, jest to czyn – dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych. Każde zdanie zgadza się z tym, czego dokonano podczas Rzezi Wołyńskiej. Zaplanowano ją, jako eksterminację ludności polskiej mieszkającej na terenie Województwa Wołyńskiego i dokonano przy użyciu wszelkich możliwych środków. Często posuwając się do czynów tak brutalnych, że ciężko jest je opisywać.
Inaczej sprawę postanowili nazwać posłowie, a dokładniej 222 posłów (http://nick.salon24.pl/520530,nazwiska-glosujacych-przeciwko-nazwaniu-ludobojstwa-ludobojstwem – pod tym linkiem znajdziemy nazwiskach wszystkich, którzy oddali swój głos przeciwko poprawce), w większości z PO i Ruchu Palikota. Ta właśnie liczba głosowała przeciwko poprawce do ustawy mającej nazwać Rzeź Wołyńską ludobójstwem. Z dyscypliny partyjnej wyłamało się 10 posłów PO, ale nie wystarczyło, to by uchwalona już przez Senat poprawka przeszła. Jak zagłosowała nasza przedstawicielka w Sejmie – Janina Okrągły? Była za odrzuceniem poprawki, o jej motywy, poza dyscypliną partyjną, będzie trzeba zapytać. Zatem Rzeź Wołyńska zostaje czystką etniczną o znamionach ludobójstwa. Nazewnictwo nie zmieni pamięci tych, którzy chcą pamiętać, ale gorycz powoduje zachowanie elit, które stoją na czele naszego państwa. Boją się owe pseudo-elity, że nazywanie rzeczy po imieniu urazi innych. Czują strach, że Unii Europejska pogrozi nam palcem za podżeganie do nienawiści. Donald Tusk i Manuel Barroso mówili wspólnym głosem – nie warto poruszać kwestii uznania Rzezi Wołyńskiej za ludobójstwo, bo może utrudnić to relacje polsko – ukraińskie, a do tego stworzyć przeszkody w wejściu Ukrainy do Unii Europejskiej. Tylko czy nas powinno to obchodzić? UE po raz kolejny pokazuje, co znaczy suwerenność krajów wchodzących w jej skład, a nasze władze potrafią tylko pochylić głowę i przytakiwać głosom z Brukseli.
Można zadać sobie pytanie, po co ten hałas? Czy warto teraz pamiętać i walczyć o coś, co działo się siedemdziesiąt lat temu i co to znaczy dla nas, tutaj na Śląsku Opolskim? Pamiętać trzeba, tym bardziej, że około 25% ludności, sprowadzonej tutaj po wojnie, można nazwać kresowiakami. Duża część z nich pochodziła z okolic Tarnopola, skąd do Wołynia nie było wcale tak daleko. Może któryś z naszych dziadków czy pradziadków ucierpiał w wyniku działań nacjonalistów ukraińskich? Nie można zapomnieć ofiar, ale także ich sprawców i domagać się by winne tej zbrodni UPA nie było nigdy wybielane.
Dla tych, którzy o Rzezi Wołyńskiej chcieliby rozszerzyć swoją wiedzę warte polecenia są następujące książki i filmy:
– Władysław Filar, Wydarzenia wołyńskie 1939-1944 – wydana w 2008 r. książka stanowi świetną i przystępną syntezę tego, co dokonało się na Wołyniu.
– Zygmunt Siemaszko, Ewa Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945 – wspomniana przez mnie książka wyszła w dwóch tomach i jej autorzy próbowali dokładnie udokumentować każdy atak na Polaków. Mam spis wsi, pod nim liczbę ofiar, sposób morderstw i towarzyszące im wydarzenia np. podpalenia mienia i kościołów.
– Film Kryptonim „Pożoga”. Dramat wołyński (1939–1945), w reżyserii Wincentego Ronisza – należący do serii Armia Krajowa na Kresach zawiera wywiady z tymi, którzy wydarzenia wołyńskie przeżyli.