Mariusz Kamiński
Mariusz Kamiński przypomniał, że pierwotnym źródłem informacji o pochodzących z nieznanych źródeł pieniądzach pary eksprezydenckiej była (przypomnijmy – odbyta w 2006 roku, a upubliczniona w mediach w 2007 r.) rozmowa Józefa Oleksego z Aleksandrem Gudzowatym, w której były premier mówił m.in. o nabyciu przez Kwaśniewskich willi w Kazimierzu. Oleksy w sposób jednoznaczny sugerował, że ta nieruchomość została kupiona za środki, pochodzące z nieujawnionych źródeł.
CBA sprawdziło w związku z tym oświadczenie majątkowe Kwaśniewskiego, które nie zawierało zapisu o posiadaniu domu w Kazimierzu. Zarazem rozpytywani w tej sprawie przez funkcjonariuszy Biura mieszkańcy tego miasteczka informowali jako o fakcie oczywistym, że Kwaśniewscy mają tam willę (na ulicy Góry 4a). Pisała o tym także lokalna prasa.
Formalną właścicielką tej nieruchomości (i luksusowego japońskiego auta) była – mówił w Sejmie Kamiński – rencistka Maria Jaworska (roczne dochody – ok. 10 tysięcy złotych….). Sprawdzenie bilingów Jaworskiej wykazało, że pozostaje ona w częstym i stałym kontakcie telefonicznym z Jolantą Kwaśniewską. Zaś analiza logowania telefonów pary prezydenckiej wykazała, że Kwaśniewscy w drugiej połowie 2005 roku i w roku 2006 wielokrotnie (również w święta) przebywali w Kazimierzu.
CBA zaczęło (oczywiście za zgodą Prokuratora Generalnego i sądu – w tej sprawie wszystkie działania Biura miały taką zgodę) podsłuchiwać Jaworską. Okazało się, że często dzwoniła ona do Jolanty Kwaśniewskiej w sprawach bieżącego funkcjonowania willi. Pytała żony eksprezydenta np., czy przedłużyć umowę na telewizję kablową. Kwaśniewska poleciła to zrobić i zadbać przy tej okazji, żeby wybrany pakiet zawierał dużo kanałów sportowych – „dla Olka”…
W tym samym okresie Jaworska skarżyła się telefonicznie swojemu synowi Janowi, który mieszkał w Warszawie, że „koleżanka” nie przesyła w terminie pieniędzy na opłacanie bieżących rachunków, związanych z willą. Po takim telefonie Jan Jaworski spotykał się z Kwaśniewską w jej fundacji „Porozumienie bez barier”, a następnie wpłacał pieniądze na konto matki.
Czasami Jolanta Kwaśniewska dzwoniła do Marii Jaworskiej z informacją, że do Kazimierza przyjadą jej znajomi, którym Jaworska ma wydać klucze do willi. Urząd Skarbowy w Lublinie – relacjonował Kamiński – wezwał Jaworską do wytłumaczenia się z dochodów. Jaworska oświadczyła, że sprzedała willę Markowi Michałowskiemu, i stąd ma pieniądze. Michałowski był osobą ze ścisłego kręgu przyjaciół Kwaśniewskich; zajmował wówczas stanowisko prezesa Budimexu. Jaworska utrzymywała, że w październiku 2005 podpisała z Michałowskim umowę przedwstępną; w sumie miała uzyskać od niego za dom półtora miliona złotych. Przedstawiła też akt notarialny zbycia willi na rzecz prezesa Budimexu, sporządzony jednak dopiero w 2007 roku – już po wszczęciu przez Urząd Karno-Skarbowy kontroli finansów Jaworskiej.
Prokuratura w Katowicach zbadała rachunki bankowe Michałowskiego. Nie stwierdzono na nich żadnej operacji, wskazującej na możliwość nabycia przez niego kazimierskiej willi. Zaś bilingi Michałowskiego i Jaworskiej wskazywały, że zaczęli kontaktować się dopiero w 2007 roku – dwa lata po rzekomej transakcji. A przecież przez te dwa lata Jaworska, według swoich zeznań, miała administrować willą w imieniu prezesa Budimexu… W tym okresie istniały natomiast liczne i udokumentowane kontakty tego typu pomiędzy Jaworską a Kwaśniewską. Kamiński nie powiedział tego wprost, ale ewidentnie CBA zinterpretowało to wszystko tak, że po prostu Kwaśniewscy zastąpili jednego swojego „słupa” – rencistkę, której wiarygodność jako posiadaczki willi była już na pierwszy rzut oka wątpliwa – innym „słupem”, o pozycji społecznej bardziej zgodnej z image’m właściciela luksusowej nieruchomości.
Tę wersję uwiarygadniały też inne wydarzenia. Gdy UKS w Lublinie wezwał Michałowskiego, Jaworska przygotowała dla niego pisemną, szczegółową instrukcję, „przypominającą” mu, w jakich okolicznościach kupił dom, jak się nim administrowało, a także iż rzekomo w październiku 2005 roku przekazał Jaworskiej póltora miliona w gotówce.
W tym czasie Kwaśniewska, Michałowski i Jaworska mieli spotkać się w willi w trójkę (znów: Kamiński nie powiedział tego wprost, ale najwyraźniej Biuro podejrzewało, że w celu uzgodnienia zeznań). CBA chciało nagrać to spotkanie, ale Prokurator Krajowy Marek Staszak nie zgodził się na to, nie przedstawiając żadnych merytorycznych powodów odmowy.
Wtedy właśnie Kamiński podjął decyzję o skierowaniu do działania funkcjonariuszy, działających pod przykryciem. Jednym z nich był Tomasz Kaczmarek, który wszedł w relacje towarzyskie z synami Jaworskiej i z nią samą. Przedstawiał się jako biznesmen z rynku nieruchomości.
Jaworski zaproponował Kaczmarkowi obejrzenie willi. Powiedział wtedy też, że właścicielami są Kwaśniewscy. CBA nagrało tę rozmowę. Jaworscy zaproponowali cenę – 3,5 miliona złotych. Kaczmarek zaproponował 3,1 miliona. Wtedy Jaworska zdzwoniła do Kwaśniewskiej i powiedziała, że „znalazła kupca na buty, ale on nie chce zapłacić 350 złotych, tylko 310”. Potem obie spotkały się (w kuluarach Kongresu Kobiet Polskich), i po tym spotkaniu Jaworskiej z Kwaśniewską Kaczmarek dostał wiadomość, że jest zgoda na cenę 3 miliony sto tysięcy złotych, z tym że półtora miliona w gotówce, bez uwidaczniania tej części zapłaty w jakichkolwiek dokumentach. Oficjalną ceną miało być 1 milion 600 tysięcy – które miało zostać zapłacone Michałowskiemu. Kamiński podkreślił jako rzecz znamienną, że po dokonaniu tych uzgodnień Jaworska zadzwoniła do Michałowskiego i powiedziała:”czy już wiesz, że sprzedajesz swój dom?”.
W tym momencie, mając już pewność (nie w sensie procesowym, tylko w sensie zdrowego rozsądku) że willa jest własnością Kwaśniewskich, i została kupiona za pieniądze z nielegalnych źródeł, Kamiński wystąpił do Prokuratora Generalnego z wnioskiem o zgodę na „kontrolowany zakup nieruchomości”. Wniosek Kamiński złożył Czumie osobiście. Do wniosku dołączył kilkudziesięciostronicową analizę akt sprawy. Czuma poprosił o czas do namysłu, a następnego dnia zgodę wyraził. Podpisanie aktu notarialnego miało nastąpić 29 lipca 2009 roku. Jaworski dostał od działającego pod przykryciem funkcjonariusza półtora miliona złotych w znaczonych banknotach. A do Marii Jaworskiej zadzwoniła Kwaśniewska przypominając, że „buty mają być w rozmiarze europejskim”.
Jaworska zawiozła pieniądze do agencji Royal Wilanów, należącej do przyjaciela pp.Kwaśniewskich Marka Zabrzeskiego, i oddzwoniła do żony eksprezydenta informując ją, że „samochód będzie w dobrym standardzie amerykańskim”. Potem Zabrzeski pojechał do zaprzyjaźnionego kantoru i złożył tam ofertę wymiany półtora miliona złotych na dolary amerykańskie.
W tym czasie doszło też do oficjalnego podpisania aktu notarialnego zakupu willi między działającym pod przykryciem Tomaszem Kaczmarkiem a Markiem Michałowskim.
Ponieważ oznaczone pieniądze miały zostać wymienione na dolary i CBA straciłoby nad nimi kontrolę, Kamiński zdecydował o przerwaniu operacji i zatrzymaniu jej figurantów. Zabrzeski zeznał w prokuraturze, że czynności zmierzające do wymiany półtora miliona złotych na dolary podjął, proszony o to przez Kwaśniewską.
Przeszukano willę w Kazimierzu. Ujawniono w niej ukryte pomieszczenie, w którym znajdowały się rzeczy ewidentnie należące do Kwaśniewskich, np. obraz z wygrawerowaną tabliczką „dar dla prezydenta Kwaśniewskiego” i prywatne dokumenty Jolanty Kwaśniewskiej. Nie znaleziono natomiast nic, co należałoby do Michałowskiego.
Nawet dysponując tymi wszystkimi materiałami Prokuratura Apelacyjna w Katowicach nie zdecydowała się na postawienie zarzutów Kwaśniewskim. Szefowa tej prokuratury podczas spotkania z kierownictwem CBA mówiła wprost, że odpowiedzialnością za dalsze działania w tej sprawie musi podzielić się „z górą”.
Kamiński poinformował o wszystkim Donalda Tuska. Tusk pochwalił CBA i zapowiedział zwiększenie jego budżetu.Te fakty zeszły się jednak z ujawnieniem afery hazardowej, w wyniku której Kamiński został odwołany ze stanowiska.
Tuż przed tym odwołaniem minister Czuma w wypowiedzi radiowej (bez bezpośredniego związku z przebiegiem audycji) powiedział, jakoby Kamiński nachodził go i domagał się aresztowania Jolanty Kwaśniewskiej, w związku z bezpodstawnymi podejrzeniami, iż ma ona jakiś dom w Kazimierzu. Kamiński sugeruje, że wypowiedź ta – niezależnie od tego, że stanowiła złamanie tajemnicy śledztwa, a zarazem była nierzetelna – wpłynęła na decyzje Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach o niestawianiu zarzutów parze eksprezydenckiej. Przy czym decyzję tę prokuratura owa podjęła bez podjęcia próby przesłuchania Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich – nawet w charakterze świadków. Kamiński ironizował, że prokuratura zapewne uznała, iż nie ma żadnego związku między faktami, iż Kwaśniewska mówi Jaworskiej o sprzedaży butów za 350 złotych, potem dowiedziała się że klient chce zapłacić 310 złotych, a tym że w tym samym czasie Jaworska zaproponowała Kaczmarkowi sprzedaż nieruchomości za 350 milionów, a sam Kaczmarek zaproponował cenę 3 miliony 100 tysięcy. I drwił, że prokuratorzy z Katowic uznali najwyraźniej, iż to że w dniu sprzedaży domu Kwaśniewska powiedziała Jaworskiej, że „buty mają być w rozmiarze europejskim”, a potem dowiedziała się od Jaworskiej, że „samochód będzie w standardzie amerykańskim” oznacza po prostu, iż eksprezydentowa w ciągu dnia zmieniła zdanie, i nie chce już sprzedać butów, tylko kupić samochód…
Były szef CBA podkreślił, że w wielu innych, również poważnych, sprawach podobny materiał operacyjny wystarczał do postawienia zarzutów. Kamiński opowiedział też, jak to po jego odwołaniu nowy szef CBA Paweł Wojtunik zarządził audyt dotychczasowych śledztw. Zajmujący się audytem zespół tworzyli zaufani nowego szefa, i nawet oni nie dopatrzyli się żadnych naruszeń prawa w związku z działaniami Biura ws.Kwaśniewskich. Pomimo tego Wojtunik polecił sporządzenie doniesienia do prokuratury przeciw Kamińskiemu w tej sprawie.
Przez rok śledztwo prowadziła Prokuratura Apelacyjna w Warszawie, i nie postawiła w tym czasie nikomu żadnych zarzutów. Można przypuszczać (choć Kamiński nie powiedział tego wprost) że w tym czasie „szło” w stronę umorzenia. Można sądzić, że właśnie dlatego śledztwo zostało zabrane tej prokuraturze, i przekazane Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga. A tą prokuraturą de facto rządzi – jak podkreślił Kamiński – Mariusz Piłat, syn byłego SLD-owskiego działacza i ministra, współpracownika Kwaśniewskiego Andrzeja Piłata.
Kończąc swoje wystąpienie Kamiński powiedział, że dzisiejsze głosowanie nie będzie tak naprawdę dotyczyło uchylenia jego immunitetu, tylko tego, czy w Polsce będą ludzie stojący – ze względu na pozycję polityczną czy społeczną – ponad prawem. I wezwał posłów do zastanowienia się nad tym, czy chcą takim ludziom przyznać – poprzez uchylenie immunitetu byłego szefa Biura – realny, choć nieformalny immunitet.
Warto też zacytować słowa posła Wiplera
Donald Tusk wychodzi w tej opowieści na człowieka, który w kluczowym momencie dogadał się z Kwaśniewskimi i, mówiąc brutalnie, skasował Mariusza Kamińskiego. A prokuratura w pewnym momencie ewidentnie udokumentowane śledztwa zaczęła wygaszać. Tło tych działań pokazywał Kamiński.
Warto zaznaczyć, że pochodząca z Prudnika posłem Janina Okrągły jest doskonałym trybikiem rządowej maszynki do głosowania i w sprawie odwołania immunitetu Mariusza Kamińskiego głosowała „ZA”. Należy poważnie się zastanowić, czy osobie chroniącej kolesiowskie układy i nielegalne źródła dochodów należy zaufać przy kolejnych wyborach do Sejmu.
źródło:
http://wpolityce.pl/polityka/200034-tylko-u-nas-wystapienie-ktore-rozbilo-rzadowa-maszynke-do-glosowania-sprawdz-jak-sprzedawano-slynna-wille-w-kazimierzu
http://wpolityce.pl/polityka/200020-wipler-dla-wpolitycepl-tusk-wychodzi-w-tej-opowiesci-na-czlowieka-ktory-w-kluczowym-momencie-dogadal-sie-z-kwasniewskimi
http://www.tokfm.pl/Tokfm/51,103087,16130960.html?i=1