Niektórzy pewnie pamiętają słynny włoski serial opowiadający o problemach Włochów z mafią. Serial nosił tytuł „Ośmiornica”, został wyprodukowany w 1984 roku, a w Polsce emitowano go od 1897 roku w czwartkowe wieczory. Okazuje się, że serialowa OŚMIORNICA na dobre zagnieździł się w Polsce i dusi nasz kraj swoimi mackami. O szczegółach można dowiedzieć się z rozmowy Krzysztofa Gędłka z dziennikarzem śledczym Wojciechem Sumlińskim. Należy nadmienić, że Wojciechowi Sumlińskiemu udało się wyjść cało z zamachu, który przeprowadzili na niego „nieznani” sprawcy, było to w 2010 roku.
Równie ciekawy opis naszej rzeczywistości, a szczególnie spraw związanych z WSI daje dr Stanisław Krajski w swojej książce „Masoneria polska 2012”.
Na początku 2008 roku wprowadzano w życie plan prowokatorów ze spec służb. Wyglądał on tak: pewien dziennikarz miał opublikować materiał na temat rzekomej agenturalności Macierewicza, zaś moje zatrzymanie miało dowodzić, że komisja weryfikacyjna WSI jest skorumpowana – mówi PCh24.pl Wojciech Sumliński, dziennikarz śledczy i redaktor naczelny „Tygodnika Podlaskiego”.
Jest spory szum w przekazie medialnym dotyczącym służb specjalnych. Zaczęło się od pomysłu poważnej reorganizacji, czyli podporządkowania służb poszczególnym ministrom. O co w tym wszystkim chodzi?
Na to, co dzieje się wokół służb dobrze jest spojrzeć kompleksowo. Rządy premiera Donalda Tuska to okres, w którym możemy zaobserwować proces ich centralizacji.
Gdy rządził PiS na polu służb specjalnych zauważalne było pewne rozwarstwienie – mieliśmy np. Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego czy Centralne Biuro Antykorupcyjne, które działały na różnych polach. CBA miało spore kompetencje, które Donald Tusk ograniczył po aferze hazardowej. W wyniku zmian, jakie wówczas nastąpiły CBA zostało właściwie podporządkowane ABW, czyli utraciło swoją niezależność. Była ona nie do zaakceptowania przez rządzących. Przykład ten pokazuje, komu tak naprawdę służą służby specjalne.
Od tamtego czasu minęły ponad trzy lata. Wydarzyło się przez ten czas tyle, że chyba możnaby powiedzieć, iż ABW pod rządami Krzysztofa Bondaryka była w istocie Agencją Bezpieczeństwa Rządzących, dbającą o to, by chronić interesy władzy. Stosowała przy tym metody, które nie miały wiele wspólnego z prawem. Pokażę to na swoim przykładzie. Sąd w marcu 2010 roku orzekł, że działania, jakie podejmowała agencja w kontekście mojej sprawy, były niezgodne z prawem. Sędzia użył wówczas zgrabnego porównania, które pokazujące „szacunek” dla prawa tej służby pod obecnymi rządami: ABW działała jak ktoś, kto widząc na trawie tabliczkę z napisem „nie deptać trawnika”, wjeżdża na ten trawnik koparką i buduje tam ziemiankę. To nie moje słowa, lecz sędziego Sądu Rejonowego dla Warszawy Woli. Trudno o lepsze porównanie i lepszą ocenę ABW pod rządami PO. Na tym przykładzie, niczym w soczewce, widać, jak te służby funkcjonują.
Nie tak dawno do dymisji podał się jednak Krzysztof Bondaryk.
Proszę nie wierzyć, że premier Donald Tusk prowadzi wojnę z Krzysztofem Bondarykiem, co próbują wmawiać media. Obydwaj panowie znają się doskonale, wiedzą o sobie wszystko, zwłaszcza to, czego nie wie o nich opinia publiczna. Wiedzą też, że dysponują możliwościami wzajemnego zniszczenia się. Dlatego nie pozwolą sobie na żadną walkę ze sobą.
Dlaczego w takim razie Bondaryk zrezygnował?
Z wielu względów nie mogę pozwolić sobie na publiczną analizę powodów odejścia pana Bondaryka z ABW. Mogę powiedzieć tylko tyle, że jakiekolwiek tezy o tym, iż Donald Tusk wypowiedział wojnę Krzysztofowi Bondarykowi, są nieprawdziwe, a wręcz żenujące. Premier najlepiej wie, ile razy były szef ABW ratował skórę temu rządowi i jaką wiedzą na temat PO dysponuje. Powiem tyle, ile mogę: w sposób jawny ci panowie nie będą walczyć.
Po co Tuskowi Bartłomiej Sienkiewicz na stanowisku szefa MSW?
Bartłomiej Sienkiewicz od wielu lat stronił od pierwszoplanowej roli w polityce. Ocierał się o nią, jako postać drugo- czy trzecioplanowa. Pełnił funkcję eksperta czy analityka działając m.in. w Ośrodku Studiów Wschodnich. Tusk sięgnął po człowieka, który ma dużą wiedzę na temat establishmentu III RP.
Sienkiewicz, funkcjonując przez lata za kulisami polityki, miał wiele możliwości, które pozwalały mu tę wiedzę zdobywać. Pozostawał bowiem stale na obrzeżu obszaru działań służb specjalnych. Tutaj pojawia się problem, bo ani mnie, ani zapewne nikomu innemu o wielu rzeczach z różnych względów nie wolno publicznie mówić. Wiele z tych informacji jest zresztą nie do udowodnienia. Dlatego zadane tutaj pytanie jest takie trudne, zwłaszcza, że jest skierowane do kogoś, kto w pewnym sensie ma związane ręce…
Czy to, czego nie może Pan powiedzieć, dotyczy okresu, gdy Sienkiewicz działał w pionie analitycznym UOP, biorąc udział w werbowaniu przynajmniej jednego agenta SB, który w Sejmie kontraktowym inwigilował posłów OKP, co w książce „Ubek” opisał Bogdan Rymanowski? A może prowadzenia przez niego firmy zajmującej się doradztwem strategicznym Sienkiewicz i Wspólnicy, która to zarabiała na kontraktach ze spółkami skarbu państwu?
To, co wiem czy słyszałem o panu Sienkiewiczu dotyczy różnych wątków, między innymi z obszaru, o którym Pan wspomina. Proszę prześledzić życiorysy rozmaitych osób, które działają w politycznym cieniu, jako eksperci i analitycy do spraw służb specjalnych. Bez problemu zorientuje się Pan, że większość tych osób miało dwuznaczne relacje czy też było wprost w tajnych służbach.
Dla przykładu, mój dawny informator Aleksander L. był analitykiem między innymi Agencji Mienia Wojskowego i wielu innych, pełnił takie funkcje w różnych instytucjach, spółkach, firmach, ośrodkach analitycznych. Pełnił te funkcje nie ze względu na wyjątkowe umiejętności doradcze, ale dlatego, że po prostu wywodził się ze służb. Nie chcę oczywiście przez to powiedzieć, że Bartłomiej Sienkiewicz był agentem tajnych służb. Wskazuję tylko na pewną ogólną regułę czy prawidłowość.
Bartłomiej Sienkiewicz swoją działalność opierał na współpracy ze Wschodem…
Sienkiewicz był współtwórcą Ośrodka Studiów Wschodnich. Ludzie mający pewną wiedzę mówią o jego różnych kontaktach, w różnych okresach jego działalności. Trudno jest mi twierdzić publicznie coś więcej na temat przeszłości Bartłomieja Sienkiewicza, bo jak Panu mówiłem wcześniej, bardzo trudno, w oparciu o fakty, które później będzie można udowodnić, przekazać w sposób odpowiedzialny pewne informacje.
Spróbujmy jednak pokazać pewne rzeczy przez analogię. Jeżeli spojrzy Pan na życiorys jednego czy drugiego analityka pracującego na odcinku ocierającym się o tajne służby, to po latach jego zakulisowej działalności doradczej okazuje się często, iż był to człowiek, który funkcjonował w służbach . Nie tyle więc analizował je, oceniał, ale – że użyję sformułowania potocznego – „siedział” w środku tego wszystkiego. Podkreślam raz jeszcze – mówię o pewnej prawidłowości, nie o konkretnym przypadku.
Rozumiem, że na temat Sienkiewicza nic więcej Pan nie powie?
Opowiem Panu historię, która może być pewnym wstępem do przemyślenia działalności obecnego szefa MSW.
Rzecz działa się wiosną 2008 roku. Mój były informator Aleksander L., który, jak się później okazało, był człowiekiem uwikłanym w różne gry z obecnymi służbami specjalnymi i typowym „koniem trojańskim” pracującym dla drugiej strony, zadzwonił w 2008 roku do byłego już dziennikarza śledczego TVN, a obecnego dziennikarza TVP. Zapytał czy interesuje go materiał ukazujący związki Antoniego Macierewicza z rosyjskim wywiadem. Zdaniem L., Macierewicz miał się spotykać z agentami w różnych miastach na Litwie, między innymi w Wilnie.
Dziennikarz ten, który jest świadkiem w mojej sprawie, podjął temat, bo udał, że wierzy w te bzdury i że jest zainteresowany taką ofertą. Chciał zbadać mechanizm tej gry, prowokacji. Aleksander L. zaczął więc dostarczać dziennikarzowi sfabrykowane dokumenty i fałszywych świadków – dokumenty te były spreparowane, a świadkowie przekazywali wiedzę kłamliwą. Wszystko to miało potwierdzić rzekome związki Macierewicza – których oczywiście nie było – z rosyjskimi służbami.
Po co ta prowokacja?
Był to okres poprzedzający bezpośrednio wejście ABW do mojego mieszkania i mieszkań członków komisji weryfikacyjnej WSI. Chodziło o wykazanie takich działań i sytuacji, których nigdy nie było, a dzięki którym możnaby oczernić Komisję Weryfikacyjną WSI i jej szefa. Komisja weryfikacyjna miała być ukazana jako skorumpowana, nieszczelna, chciano udowodnić, że wyciekają z niej różne dane, a na jej czele stoi człowiek powiązany z rosyjskimi służbami.
Mnie w tej prowokacji przypisano rolę narzędzia, które – niczym nabój wystrzelony z pistoletu – bez swojej woli i wiedzy miało być wykorzystane w tej brudnej grze służb specjalnych.
Są dokumenty, są świadkowie i co dalej?
Dziennikarz cały czas udawał i oczywiście rejestrował całą prowokację. Aleksander L. zaś dostarczał mu sfabrykowanych dowodów i naciskał dziennikarza, by realizował materiał.
W pewnym momencie w sprawie pojawił się Bartłomiej Sienkiewicz, ale o szczegółach tej historii mówić na razie nie mogę. Będą one – jak wierzę – wyjaśnione w trakcie przewodu sądowego w mojej sprawie.
Wszystko działo się w okresie luty – kwiecień 2008 roku. 13 maja zaś wkroczyła do mojego mieszkania ABW. Bezpośrednim celem nie byłem oczywiście ja, ale komisja Antoniego Macierewicza. Plan cynicznych kłamców i prowokatorów ze specsłużb, które stały za tą prowokacją, był taki: dziennikarz miał opublikować materiał na temat rzekomej agenturalności Macierewicza, zaś moje zatrzymanie miało dowodzić, że komisja weryfikacyjna jest skorumpowana.
Żałuję, że na dziś niewiele więcej mogę powiedzieć publicznie. Proszę obserwować proces, w trakcie którego ma zeznawać wielu ważnych świadków, także ze służb tajnych.
Niedawno ABW opublikowała raport pt. „Współpraca SB MSW PRL z KGB ZSRR w latach 1970-1990 – próba bilansu”, w którym ostrzegała, że dawne kontakty esbeków z sowieckimi służbami stanowią obecnie zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. W tym kontekście znalazło się w nim nazwisko Stanisława Hoca, eksperta PO ds. służb specjalnych. Skąd pomysł na taki raport, który przecież nie odkrywa Ameryki?
Trudno mi powiedzieć, jaka operacja kryje się za opracowaniem tego raportu. Położyłbym jednak nacisk na słowo „operacja”. Nie jest bowiem tak – a przynajmniej ja w to nie wierzę – że polskie służby specjalne pod obecnymi rządami działają na rzecz bezpieczeństwa polskiego państwa.
Polska nie jest krajem w pełni wolnym – co już dostrzega coraz więcej osób – a służby specjalne są podporządkowane ekipie rządzącej i wykonują to, co jest dla tej ekipy korzystne i wygodne. Nie ryzykowałbym więc twierdzenia, że jeśli ABW opracowała raport, w którym znajduje się nazwisko osoby związanej z ekipą rządzącą, to było to działanie niezależnej grupy funkcjonariuszy, którzy postanowili wykryć jakieś nieprawidłowości w rządzącej partii.
Taki raport teoretycznie może służyć wielu celom, o których nie mamy bladego pojęcia, na przykład rozgrywkom partyjnym lub innym interesom rządzących. W oparciu o swoje wieloletnie doświadczenia twierdzę jednak, że fakty nie przedstawiają się tak, jak to jest nam prezentowane. To, co widzimy to tylko scena. Prawdziwa gra odbywa się za kurtyną.
Rozmawiał Krzysztof Gędłek
źródła:
http://www.pch24.pl/czy-szef-msw-bral-udzial-w-prowokacji-przeciwko-macierewiczowi-,14113,i.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/O%C5%9Bmiornica_%28serial_telewizyjny%29
http://www.wykop.pl/ramka/391991/proba-zamordowania-wojciecha-sumlinskiego/