Poniżej bardzo ciekawy artykuł opowiadający o demonicznych zniewoleniach wśród dzieci.
Warto przeczytać, bo nie jest obojętnym co nasze pociechy oglądają i czytają.
Pokemony i Witch, czyli przedszkole okultyzmu
Czy małe, niewinne dzieci mogą zostać opętane przez złego ducha? Wiele hollywodzkich produkcji, tak przerażająco strasznych, że aż żenujących, miało za głównego bohatera dziecko zawładnięte przez czarne moce (wystarczy wymienić choćby takie tytuły, jak „Dziecko szatana”, „Dziecko Rosemary” czy „Omen”). Jednak opętania wśród dzieci to nie tylko kinowa fikcja, ale niezwykle niebezpieczna rzeczywistość, o czym przekonujemy się podczas lektury ostatniego magazynu miesięcznika „Egzorcysta”.
„Zanim zostałem egzorcystą, zastanawiałem się, czy to możliwe, by małe, niewinne dzieci mogły być opętane przez złego ducha. Nie mieściło mi się to jednak w głowie i zepchnąłem to moje pytanie w niepamięć. Problem wrócił gdy już jako egzorcysta spotkałem osobiście małe dziecko, przez które mówił do mnie szatan” – pisze ks. Michał Olszewski SCJ.
Egzorcysta podaje kilka takich przypadków, z jakimi zetknął się w czasie swojej posługi. „Kiedyś przyszła do mnie kobieta ze swoim dzieckiem, które od pierwszego roku życia mówiło biegle po angielsku i włosku. W dodatku umiało modlić się na różańcu. Rzecz zupełnie niewytłumaczalna. Wpadało też w późnejszych latach w wielką agresję. Okazało się, że jest zniewolone. Usłyszałem od zrozpaczonej kobiety: Proszę księdza, to konsekwencja moich grzechów”.
Ks. Olszewski spotkał się także z chłopcem poczętym podczas rytualnego gwałtu w sekcie satanistycznej, który od momentu poczęcia został oddany złemu duchowi przez członków sekty. „Chłopczyk ten do dzisiaj jest w bardzo ciężkim stanie” – pisze kapłan. Jeszcze innym razem duchowny zetknął się z chłopcem dręczonym napadami agresji oraz wizjami postaci wychodzących z obrazów wiszących na ścianie. Wielu psychiatrów, którzy go badali, nie dopatrzyło się oznak choroby psychicznej. Kiedy jednak pojawiła się awersja do rzeczy świętych, ks. Olszewski wiedział już, że ma do czynienia z problemem demonicznym.
Jak to możliwe, że małe, nieświadome i niczemu niewinne dziecko, zostaje opętane przez złego ducha? Przyczyn może być wiele, przede wszystkim jednak, nie należy bagatalizować tych, na pozór niewinnych, o których wielu przekonuje, że to tylko „zabaawa”. Niestety, jak przekonują autorzy magazynu „Egzorcysta”, powołujący się autentyczne przypadki, szatan nie wie, co to niewinna zabawa. I z pewnością nie omieszka jej nie wykorzystać.
Przyznam szczerze, że kiedy pojawia się wątek pism czy bajek dla dzieci, zawierających treści magiczne czy okultystyczne, a przez to niebezpieczne, włącza mi się czerwona lampka i pewien dystans. Przecież bajkowi bohaterowie nie mogą wyrządzić dziecku krzywdy. Okazuje się jednak, że mogą je nauczyć wielu bardzo złych rzeczy.
„Witch”, czyli lekcja okultyzmu dla 7-letnich czarodziejek
Małgorzata Więczkowska bierze na tapetę popularny wśród małych dziewczynek (7-12 lat) magazyn „Witch”. Co, prócz niewinnych komiksów i historyjek znajdą tam kilkuletnie czarodziejki? Gadżety, które są rekwizytami niezbędnymi do… zabaw w czary. „I tak znajdziemy np. wahadełko, szklaną kulę, chińskie monety szczęścia, runy, karty tarota i inne przedmioty służące do wróżenia czy też mające zabezpieczyć przed różnymi złymi wpływami, jak amulety i talizmany” – wylicza Więczkowska. Co więcej, do jednego z numerów „Witch” zostało dołączone tzw. oko Horusa, które redakcja pisma zaprezentowała jako „amulet, chroniący przed zawiścią i niechcęcią innych”, a który ułatwia dostrzeganie dziejących się wokół rzeczy. Tymczasem, jak przypomina Więczkowska, oko Horusa to bardzo niebezpieczny symbol używany współcześnie przez satanistów, który odnosi się bezpośrednio do Lucyfera. „Samo oko jest na wpół zamknięte, co wskazuje na to, że choć czasami wydaje nam się, iż Szatan nie obserwuje, to w rzeczywistości jest inaczej. Poniżej oka zauważymy łzę, ponieważ Szatan płacze nad tymi, którzy są poza jego wpływem” – czytamy w magazynie „Egzorcysta”.
„Witch” jest wydawane od 2002 roku. W tym czasie ukazało się 200. numerów pisma dla małych czarodziejek. Z jaką tematyką zostały zaznajomione dziewczynki w wieku 7-12 lat? „Horoskop, grafologia, szklana kula, magia świec, spirytyzm, wróżenie z fusów, energia, joga, Halloween, szamani voodoo, sabat czarownic, Nostradamus, sennik, przesądy, magiczne słowo: OM, OMEN, driudzi – celtyccy magowie, żywioły, wróżenie z run, prana, zaklęcia, numerologia, chiromancja, amulet, talizman, alchemia, feng shui, jing-jang, grimoire – księga zaklęć (zawiera skrótową wiedzę astrologiczną, listy aniołów i demonów, zbiory zaklęć, wskazówki do wyrabiania talizmanów i przywoływania bytów duchowywch i eterycznych), różdżka, szósty zmysł, pasjans, tarot, mandala, kryształy, telepatia, kadzidełka, oko Horusa, hektogram, runy wikingów, wyrocznia, kościana wyrocznia, tatuaż, kropla astralna, biała i czarna magia, totem, magiczne kamienie, astrologia, wahadełko, zaklinanie, medium, czakram” – wylicza Więczkowska, a mnie włos jeży się na głowie. Z pewnością nie chciałabym, aby moja 9-letnia siostrzyczka, a kiedyś pewnie kilkuletnia córeczka zaśmiecała sobie głowę takimi rzeczami.
„Babyligth”, czyli okultyzm dla dzieci
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że autorzy pism typu „Witch”, którzy zbijają kasę na nieświadomych zagrożenia dzieciakach (i często ich rodzicach) działają z premedytacją i podstępnym planem. To nie jest tylko serwowanie dzieciakom niewinnej rozrywki. Świat magii i okultyzmu ma swoją wersję dla najmłodszych, przystępną i atrakcyjną, która systematycznie wprowadza je w niebiezpieczną duchowo przestrzeń. „Do oswajania dzieci i młodzieży z treściami okultystycznymi, a także powolnego „wsączania” symboli i treści magicznych w ich świadomość, wykorzystywane są sprawdzone metody manipulacji” – pisze ks. dr Andrzej Wołpiuk i wylicza m.in. metodę autorytetu, taktykę małych kroków („metodę salami”), przeniesienie uczuć czy blokowanie mechanizmów obronnych.
Jego zdaniem, młodzi ludzie, często jeszcze dzieci, każdego dnia są wręcz bombardowane treściami, zawierającymi wątki okultysyczne i demoniczne. Ks. dr Wołpiuk wymienia tutaj gry kompterowe, planszowe i karciane (tzw. RPG), „Pokemony”, wspomniane wyżej „Witch”, sagę „Zmierzch”, seriale „Czysta Krew”, „Pamiętniki Wampirów”, „Buffy”, „Czarodziejki”, „Sabrina, nastoletnia czarownica” czy (nie)sławną sagę o Harry’m Potterze. O tym, że lektura przygód czarodzieja w sympatycznych okularach to nie przelewki przekonuje ks. dr Wiesław Jankowski, egzorcysta w Archidiecezji Szczecińko-Kamieńskiej (pomocniczo także w Archidiecezji Warszawskiej). „Pamiętam osobę, która pewnie sama była zdziwiona, dlaczego kropla wody święconej, jaka spadła na nią z kropidła – gdy rozpoczął się obrzęd egzorcyzmu – okazała się tak ciężka, że niemal wgniotła ją do wnętrza dużego, solidnego fotela, na którym akurat siedziała. Oprócz z pewnością niesatysfakcjonujących relacji w jej rodzinie, nie potrafię do dziś wskazać innej przyczyny jej przykrych dręczeń niż lektura wszystkich tomów „Harry’ego Pottera” – stwierdził ks. Jankowski w rozmowie z miesięcznikiem „Ezgorcysta”.
O podobnych problemach pisał w swojej przedostatniej książce „Zmanipuluję cię, kochanie” Robert Tekieli. Dziennikarz i publicysta, redaktor strony newage.info.pl wyliczał nie tylko przypadki dosłownie opętanych potteromanią, ale także opisywał przedszkola i szkoły, w których stosuje się pedagogikę steinerowską czy waldorfską. „Moje dziecko, jeśli lekko uderzy się w stół ołówkiem, natychmiast wstaje, kołysze się, podnosi ręce do góry i opowiada, że teraz jest księżycem lub gwiazdą. Dzieci oddalają się od nas i zamykają się w sobie. Ukochany dotychczas braciszek stał się znienawidzony. Pojawiły się nawet groźby, że zostanie zabity. I to mówi kilkuletnie dziecko poddane wychowaniu steinerowskiemu” – mówiła matka dziecka uczęszczającego do przedszkola numer 1 w Luboniu, w którym – jak przypomina Tekieli – zatwierdzono program wychowawczy oparty na elementach pedagogiki steinerowskiej.
Przedszkole okultyzmu
Inna matka chłopca, uczęszczającego do tego samego przedszkola, wspominała: „Mój syn przez trzy dni udaje czasem psa lub kota. Szczeka i miauczy, i chodzi na smyczy”. Dzieci słuchały opowieści o potworach, które zionęły trucizną zabijającą całą ludzkość. „Bajkom” towarzyszyło palenie świec i kadzidełek. Co więcej, dzieci uczyły się, jak podkreślał Tekieli, że w grudniu zamiast świąt Bożego Narodzenia będzie Okres Światłości, a także bawiły lalkami… bez oczu.
Ks. Olszewski, który w swojej posłudze spotkał się z opętanymi dziećmi podkreśla, że uwalnianie ich z mocy złego ducha jest niezwykle trudne. „Nie mają one bowiem świadomości problemu i nie mogą podjąć decyzji o walce duchowej. Do momentu choć minimalnej świadomości grzechu nie uczestniczą one bezpośrednio w normalnych duchowych zmaganiach dnia codziennego. Jak więc im pomóc?” – zastanawia się kapłan i przypomina biblijną historię opętania młodzieńca (Mk 9,14-29).
Zdaniem ks. Olszewskiego, który jest przekonany, że często zniewolenie dziecka jest konsekwencją grzechów rodziców, trzeba takie dziecko przyprowadzić do Jezusa, oddać Bogu w akcie zawierzenia, a następnie udać się po pomoc do egzorcysty. „Potrzeba też wielkiej wiary, cierpliwości i wytrwałości na drodze uwalniania dziecka, gdyż jak mówi nam Jezus, ten rodzaj duchów można wyrzucić tylko modlitwą i postem” – podkreśla ks. Olszewski. Z kolei, ks. dr Wiesław Jankowski jest przekonany, że jednym z najskuteczniejszych sposobów ochrony dziecka przed działaniami Złego jest wzrastanie w kochającej się rodzinie, w „środowisku nasyconym Tajemnicą Rodzicielstwa Bożego”. „Potrzeba tylko, aby małżonkowie jako rodzice odnosili się do siebie i do dzieci językiem miłosierdzia, bo wtedy Boża tajemnica zyskuje wymiar sakramentalny, widzialny, dostrzegalny dla dziecka” – konstatuje ks. Jankowski.
Pamiętam, jak w jednym z poprzednich numerów magazynu „Egozrcysta” Grzegorz Górny pisał o prostym, choć trochę zapomnianym, geście czynienia dzieciom znaku krzyża na czołach, a który jest niezwykle skuteczną „barierą ochronną”. Rodzicom szczerze polecam przypomnienie sobie o tym geście. A najpierw przejrzenie tornistrów i półek z książkami swoich pociech…
źródło: http://www.fronda.pl/a/pokemony-i-witch-czyli-przedszkole-okultyzmu,25032.html
nie rozumiem dlaczego pokemony miały by byc zwiazane z okultyzmem.
to stwory wymyślone jak jednorożce ktore walcza w grze podobnej do naszej 'karcianej gry w wojnę’.
monety do losowania czy uda sie trafić czy nie ktore czasem sie uzywa sa takie same jak nasze monety. zawieraja obrazek stwora lub jego brak. (czyli nie trafienie).
stwory mogą się zmieniać (mutować jak u darwina) i to chyba wszystko. Za to moim zdaniem warto bylo by dodac MTG gdzie mamy faktycznie demony, bogów, czarodziejów i diabły i demony. Choć pewnie dalo by się grac bez nich.