Jak jest przedziwne imię Twoje, Panie… Tajemnica Trójcy Świętej to dogmat po ludzku nie do wytłumaczenia. Rozum człowieka ani żaden stworzony przez niego system pojęciowy nie jest w stanie opisać Tego, który jest Jeden w Trzech różnych Osobach równych w majestacie. Niepojętość Boga stawia nas przed dwoma niebezpiecznymi pokusami.
Pierwsza z nich to redukcjonizm, próbujący przedstawić Nieskończonego za pomocą języka filozofii i prawa. Tworząc gąszcz skomplikowanych definicji i precyzyjnych przepisów kultowych otrzymamy wprawdzie jakiś obraz Boga, ale nie będzie to cała prawda o Nim, ale model oparty na naszych wyobrażeniach i możliwościach umysłowych, czasem bardzo odległy od tego, jaki On rzeczywiście jest.
Drugim zagrożeniem podczas próby zrozumienia Trójcy jest pójście w drugą stronę, czyli uznanie, że drogą rozumową nie można niczego o Bogu się dowiedzieć. Skutkuje to całkowitym oparciu swojej wiary, a więc i życie (wszak tak żyjemy, jak wierzymy) o emocje i uczucia. Tracąc jakikolwiek stały punkt zaczepienia i pewny kompas, człowiek miota się wtedy w swojej duchowości od skrajności do skrajności, od stanu mistycznego uniesienia do agnostycyzmu.
Bezpieczną ścieżką wiodącą do pełni prawdy jest pokorne pogodzenie się, że wszystkiego o naszym Stwórcy pojąć nie możemy i jednocześnie staranie się o poznanie Go na tyle, na ile ludzki rozum pozwala. Jak mawiał jeden z moich wrocławskich profesorów,najlepszego teologa można spotkać najczęściej w połowie drogi pomiędzy wydziałową kaplicą a biblioteką. Unikając zarówno tradycjonalistycznego poczucia posiadania pełni prawdy jak i charyzmatycznego postawienia tylko i wyłącznie na porywy serca możemy mieć nadzieję, że po zakończeniu wędrówki w doczesności, w czasie której widzimy Boga niewyraźnie jak w zwierciadle, odbijającego się w każdym ze swoich stworzeń, zobaczymy Go twarzą w twarz po drugiej stronie rzeczywistości. Wtedy dopiero nasze poznanie każdej tajemnicy wiary stanie się jasne i pełne. Tak więc życzmy dziś sobie wytrwałości i cierpliwości.
Jacek Sitarczuk