Ideologia – szkoda, że nie nauka
Czytając pokaźną, ponad pięćsetstronicową książkę można odnieść wrażenie, iż Dawkins wskrzesza dawne, ale wciąż żywe we współczesnej sekularnej kulturze, pragnienie Augusta Comta. Chce obalić, mocą oświeconej nauki pozytywnej, religijne urojenia, boskość zakorzenioną przez tradycję i wychowanie w ludzkich umysłach, a ustanowić swoistą wiarę w ludzi, naukę i postęp. Jeśli tylko zachęci się ludzi do myślenia i umożliwi dostęp do wiedzy – można wyczuć takie obecne w tej książce pragnienie – to zdecydują się oni nie wierzyć w Boga, aby wieść spełnione, satysfakcjonujące i naprawdę wyzwolone życie.[53]
Czemu należy rozprawić się z religijnymi mitami, sprowokować ruch uwolnienia „ateistycznej dumy”? Ponieważ współcześnie, w przekonaniu autora, „bycie chrześcijaninem” urasta do prawa „we wtykanie nosa w prywatne życie ludzi” na mocy magicznej roli jaką w społeczeństwach pełni religia. Stąd wyznawanie wiary ma moc prześladowczą i tylko ateizm ma moc ustanowić królestwo wolności, tolerancji i pokoju. Aby to jednakże mogło nastąpić musi dokonać się społeczny coming out ateistów.[54]
Stąd też wziął się pomysł napisania tej książki – by raz na zawsze rozprawić się ze zniewalającymi ludzkie umysły argumentami za istnieniem Boga i koniecznością religii. Praca ma więc za zadanie udowodnić kilka tez:
- Można być szczęśliwym, zrównoważonym oraz moralnie i intelektualnie spełnionym będąc ateistą
- Jeśli jest się człowiekiem wykształconym i inteligentnym to koniecznie należy być ateistą. Jeśli masz wystarczająco duże IQ to musisz być człowiekiem niereligijnym.
- Przekonania ateistyczne są powodem do dumy, a nie zażenowania czy wstydu. „Ateizm bowiem niemal we wszystkich przypadkach oznacza właściwą niezależność myślenia – a w istocie właściwe myślenie w ogóle.”[55]
Celem tej pracy jest zatem ideologiczna indoktrynacja ateistyczna. Mimo wysiłków i prób stworzenia argumentacji poprawnej metodologicznie i naukowo, tak by zapoznać czytelnika z tym jak się rzeczy mają, jaka jest prawda dotyczącą istnienia bądź nie istnienia Boga, otrzymujemy więcej retoryki niż logiki i brak troski o racjonalne uzasadnienie swoich poglądów, wniosków i tez. W książce widoczna jest tendencja, na co zwraca uwagę miedzy innymi praca Alistera i Joanny McGrath, że walczący z religią ateizm może być równie dogmatyczny, cenzorski i nietolerancyjny jak najgorsze oblicze fanatyzmu i fundamentalizmu religijnego. Zadziwiająco mało rzetelnej naukowej analizy, suchych faktów, natomiast zdumiewająco dużo pseudonaukowej spekulacji, propagandy, anegdotek, dykteryjek, żarcików, bardziej na zasadzie „faktoidów”, niż rzetelnej analizy metodologicznej.[56]
Po przeczytaniu więc pracy brytyjskiego biologa i poszukiwaniu w niej przyczółków naukowości, można precyzyjnie określić jego stanowisko jako takie, które nie uznaje przyznawania „prawu”, którego genialność i niesamowitą precyzyjność widzimy w całym kosmosie, charakteru istotowego – czyli stworzonej przez Inteligencję konstrukcji myślowej. A takie przecież pytanie nasuwa się po uświadomieniu sobie złożoności i niezwykłości praw fizyki i chemii spiętych prawami matematyki, które zresztą autor przytacza i recenzuje. Skąd wzięło się to prawo? Na to, najbardziej istotne zarówno z punktu widzenia ewolucjonizmu, biologii, fizyki, kosmologii jak i filozofii przyrody pytanie, w książce Dawkinsa nie znajdziemy niestety satysfakcjonującej odpowiedzi. Abp Józef Życiński w posłowiu do książki Mcgrath’a zaznacza, że właśnie rozumienie słowa „prawo” podzieliło dwóch dyskutantów – ks. prof. Michała Hellera i Rycharda Dawkinsa – w trakcie dyskusji jaka na zaproszenie BBC odbyła się w Brnie przed kilkoma laty. Rzeczowy ton tamtej debaty niestety bardzo daleko odbiega od stylu zademonstrowanego w książce Bóg urojony.[57]
Ks. dr Jacek Grzybowski
Uwaga: Artykuł był publikowany w piśmie Fronda