Na Rynku naszego miasta w XVII w. została wzniesiona Maryjna Kolumna „morowa”, postawiona jako votum wdzięczności za powstrzymanie epidemii dżumy z 1625 roku. Niech w obecnym czasie nasza prudnicka Maryjna Kolumna stanie się miejscem modlitwy o zwalczenie epidemii koronawirusa, o ochronę nas samych i naszych rodzin, a także Polski i świata przed zakażeniem i innymi skutkami tej epidemii.
Od dnia 07 kwietnia 2020 zaproponowaliśmy, aby codziennie uczestniczyć w „sztafecie” modlitewnej przy Kolumnie, z zachowaniem wszelkich obowiązujących przepisów:
Kalendarz modlitwy
Wiadomości w Radio Doxa
Pierwszy dzień – fotogaleria
Przed godz. 15.00 podszedłem przykleić informację o rozpoczęciu sztafety modlitewnej, zapaliłem znicz i rozpocząłem modlitwę. Pan Bóg błogosławił pięknym słońcem, a Najświętsza Panna Maryja zerkała…
Historia pomoru na ziemiach prudnickich: Czy wiesz, że?
Nasze miasto w dawnych wiekach wielokrotnie nawiedzały różne epidemie w tym zbierająca największe żniwo w postaci ofiar śmiertelnych – epidemia dżumy. O jednej z najtragiczniejszych kronikarze wspominają tę, która nawiedziła Prudnik w 1373 roku, która pozostawiła przy życiu zaledwie kilku mieszkańców miasta, którzy z niego uciekli w pobliskie góry.
Już w 1348 roku Europę spustoszyła czarna śmierć, straszna dżuma. Szczęśliwym trafem Śląsk został oszczędzony. Brak dobrej wody pitnej, zwarta zabudowa mieszkalna w ciasnym obrębie murów miejskich, bród, trzęsienia ziemi, klęska głodu powodowały w krajach Europy gwałtowne epidemie, które ogarnęły także Śląsk Tak było w 1363 roku i w latach 1371-73. W tym czasie, a mianowicie w 1373 roku w Prudniku szerzyła się dżuma. Niektóre relacje na ten temat budzą zażenowanie i mogą świadczyć o koloryzowaniu problemu. Jedna z nich mówi, że dżumę do miasta zawlókł w swoim berecie czeladnik o imieniu Elias Sennert. Według legendy zmarli wszyscy mieszkańcy, którzy nie uciekli z miasta. Na końcu umarł także sam grabarz. Dalej legenda głosi:, „Kiedy ktoś został dotknięty dżumą ogarniał go strach, drgawki i kurcze. Z ust, oczu i uszu wypływała mu krew i w krótkim czasie następowała śmierć. Zamek i miasto wyludniły się. Zbliżały się żniwa, a głód pędził uciekinierów z powrotem do miasta”. Jak podaje dalej wspomniana legenda zdecydowano oczyścić wokół miasto, całkowicie je spalić i na zgliszczach wybudować nowe i nadano mu nazwę Nova Civitas, czyli Nowe Miasto (Neustadt).
Przedstawiony w legendzie opis dżumy może być prawdziwy. Równie prawdopodobne może być to, że domy, w których grasowała dżuma i gnieździły się trupy, zostały spalone, a w ich miejsce wybudowano nowe. Jednak nazwy „Neustadt” miasto nie otrzymało dopiero po spaleniu starych domów, po dżumie w 1373 roku, lecz nosiło ją już dużo wcześniej.
Rok 1620, a w szczególności lata 1625 i 1627 były latami dżumy. W 1627 roku zmarła jedna piąta wszystkich mieszkańców! Równie straszny był 1633 rok, kiedy w Prudniku zmarło 405 osób, a więc ponownie jedna piąta ludności, która liczyła wtedy około 2200 osób. Wielka dżuma oraz pożar w nieszczęśliwym 1627 roku spowodowały spadek liczby rzeźników i piekarzy do tego stopnia, że oba cechy zdecydowały o wspólnym uczestniczeniu w pogrzebach. Z jej powodu wystąpiła drożyzna, tak, że cena prudnickiego korca ziarna wzrosła z 4 do 10 talarów.
W 1556 roku królowa Izabela podarowała działkę rolną folwarku zamkowego pod cmentarz. Jednak nie od razu urządzono na niej miejsce pochówków. Dopiero, gdy wybuchła dżuma i zabrakło miejsca dla zmarłych na cmentarzu wokół kościoła parafialnego, mieszkańcy Prudnika zwrócili się do biskupa ołomunieckiego Markusa i zakomunikowali mu, że na pochówek ofiar dżumy muszą wykorzystywać plac szpitalny.
Tak, więc dawny Prudnik był wielokrotnie nawiedzany przez epidemie dżumy, cholery, ale nie tylko. Miasto wielokrotnie płonęło i nawiedzały go liczne powodzie, a także najazdy nieprzyjaznych wojsk, ale o tym innym razem . Za: https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1506965766122091&id=604745089677501&hc_location=ufi