piątek, 19 kwietnia, 2024

Biada wam … – komentarz Jacka do Ewangelii

Share

Jezus zszedł z Dwunastoma na dół i zatrzymał się na równinie; był tam liczny tłum Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jeruzalem oraz z nadmorskich okolic Tyru i Sydonu.
On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
«Błogosławieni jesteście, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
Błogosławieni, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom.
Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.
Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie.
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie.
Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom Łk 6, 17. 20-26».

Biada wam… dzisiejsza Ewangelia przypomina, że Chrystus nie jest dobrym wujkiem, który mówi tylko miłe, gładkie frazesy, ale głosicielem twardych i wymagających prawd. Słowa, które kieruje dzisiaj do poważanych, zamożnych i żyjących dostatnie nie są jednak dla nich wyrazami potępienia, ale przestrogi i wbrew pozorom dotyczą bardziej sytuacji duchowej niż materialnej.

Osoba bogata często popada w pułapkę samowystarczalności. Uważa, że wszystko co ma, zawdzięcza tylko sobie i swojej pracowitości. Mam bogate życie duchowe, dużo się modlę, praktykuję tradycyjną pobożność więc Niebo mi się należy, zasługuję na nie. Nie muszę wołać „Jezu, ulituj się nade mną” ani „wspomnij na mnie” bo przecież „nie jestem jak ten…”.

Człowiek syty jest zadowolony ze swojego stanu. Nie szuka więcej, ale oddaje się błogiemu spoczynkowi. Sytość duchowa często prowadzi do zasklepienia się w pancerzu swojej płytkiej religijności. Nie muszę codziennie szukać Boga, próbować budować z Nim żywej relacji, bo przecież wystarczy, że co niedzielę ubiorę się na galowo, pójdę do kościółka i dam na tacę.

O ile radość jest jednym z owoców Ducha Świętego, śmiech często rodzi się z fałszywego poczucia wyższości. Oto ja, dobry katolik z dziada-pradziada, z rodziny z tradycjami. A inni – niepoukładani, wątpiący, pytający i poszukujący – są godni pogardliwego wskazania palcem i bycia skopanymi słowem i wyśmianymi, choćby tylko w sieci…

I wreszcie ci, którzy są chwaleni. Najczęściej za to, że nie mówią prawdy, ale to, co ich słuchacze w danej chwili chcą usłyszeć. Skoro mnie chwalą, to coś musi być na rzeczy. Jestem tytanem wiary, nasyconym duchowo przez swoją idealną pobożność, a dla tych, którzy nie są tacy jak ja, mam tylko uśmiech politowania.

Taka droga prowadzi wprost do popadnięcia w pychę, czyli duchową ślepotę. Człowiek przekonany o swojej wielkości przestaje widzieć grzechy, które posiada i traci potrzebę szukania ratunku u Zbawiciela. Jeśli wytrwa w takim stanie do ostatniego momentu życia i umrze bez skruchy, żalu i wołania o Miłosierdzie Boże, to po śmierci stanie nagi przed Bożą Sprawiedliwością. I wtedy faktycznie mu biada.

Jacek Sitarczuk

Czytaj więcej

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Nowości